Autor Wiadomość
puszka
PostWysłany: Pon 18:37, 25 Lip 2005    Temat postu: Dzienniki (artykuł)

W Polsce ukazują się właśnie "Dzienniki" Kurta Cobaina - lidera Nirvany. To przejmujący zapis doświadczeń kogoś, kto dotarł na szczyty sławy i ciśnienia nie wytrzymał.
Dla wielu Kurt Cobain jest jednym ze świętych rocka na równi z Jimim Hendriksem, Janis Joplin czy Jimem Morrisonem i to nie tylko ze względu na tragiczną czy tajemniczą śmierć za młodu, ale i wkład w muzykę rockową. Nirvana uosabiała to co najlepsze w ostrym, brudnym graniu lat 90. nazwanym stylem grunge.
W przypadku Cobaina chodzi jednak o coś więcej: stał się on muzycznym głosem „generacji X” opisanej przez Douglasa Coplanda i jego naśladowców, którzy postanowili sportretować życie młodych Amerykanów podejrzliwie podchodzących do robienia kariery w jakiejś korporacji, wybierających raczej byle jaką McPracę niż intratne posady, naśmiewających się z reklamy, telewizji, kiczu i komercji. Nirvana bez wątpienia trafiła w swój czas: piosenka „Smells Like Teen Spirit” została obwołana hymnem pokolenia.
Wydawało się, że wszystko skończyło się 8 kwietnia 1994 r., gdy Cobaina znaleziono martwego w jego domu w Seattle. Piosenkarz przeleżał tam martwy trzy dni. Jak napisała amerykańska dziennikarka Lorraine Ali, „odebrał sobie życie w zupełnie niegwiazdorski i nierockowy sposób – za pomocą dwudziestostrzałowego pistoletu”. W liście pożegnalnym napisał, że „najgorszą rzeczą byłoby oszukiwanie ludzi i udawanie, że się świetnie bawię”.
Dziś biografie piosenkarza zajmują pokaźną półkę, a jedno z pytań powtarzanych w nich jak refren piosenki brzmi: „Kto zabił Kurta Cobaina?”. Wielu autorów wskazywało niedwuznacznie, że do śmierci artysty przyczyniła się jego żona – Courtney Love, liderka zespołu The Hole, aktorka (pamiętamy ją ze „Skandalisty Larry’ego Flynta”) i prawdziwa femme fatale sceny rockowej, bo to ona na dobre wpędziła artystę w heroinowy nałóg. Wyroki takie, dodajmy, zaczęto ferować ostrożniej, gdy Love wygrała kilka spektakularnych procesów sądowych z wydawcami. Inni wskazywali z kolei, że sukces Nirvany przyszedł nieoczekiwanie i że lider zespołu nie poradził sobie z presją sławy. Jeszcze inni wstrzymywali się z odpowiedzią, czekając na upublicznienie dzienników Cobaina, za które, nawiasem mówiąc, wdowa zarobiła około 4 mln dol.
„Dzienniki” lidera Nirvany nie wyjaśniają jego dramatycznej decyzji. Ten zbiór notatek, szkiców, tekstów piosenek czy pomysłów do teledysków zaczyna się w chwili, gdy pod koniec lat 80. Cobain „nie ma roboty aż do następnego miesiąca”, myśli o dorywczej pracy w drukarni, później sprząta w czterech restauracjach i desperacko marzy o pierwszych nagraniach dla wytwórni Sub Pop w Seattle.
Z tych początkowych notatek widać, że kluczowym słowem Cobaina jest wówczas nuda, która miała stać się też znakiem rozpoznawczym i hasłem pokolenia X. Nudne są słowa, bo „wszystko już zostało powiedziane. Nie pamiętam już, kiedy ostatnio prowadziłem z kimś naprawdę interesującą rozmowę”. Starość będzie też przeżarta nudą: „stanę się uzależniony od H. (heroiny – przyp. M. Cz) i powoli zgniję na ulicach Idaho albo na środku drogi w jakimś podobnym stanie. (...) Znudzony. Znudzony. Znudzony. Ja też jestem znudzony, wszyscy starzy ludzie są dziś znudzeni”. Dlaczego tak się dzieje, Cobain tłumaczy dość prosto, ale wyraziście: Ameryka to kraj Żarłoków – prymitywnych, rozbuchanych konsumentów, prezentujących kult siły i męskiej zaradności, rasistów i seksistów, potomków – jak o nich pisze się w „Dziennikach” – „poj**** psychopatów”, którzy stworzyli mit Dzikiego Zachodu.
Dyktatura Żarłoków ujawnia się ze szczególną siłą wówczas, gdy komuś uda się stać sławnym, bo właśnie sławie, która spadła na Nirvanę w 1991 r., Cobain poświęca znaczną część późniejszych zapisków. O swojej spektakularnej karierze Cobain pisze z ironią używając słowa sucksess, które jest zbitką sukcesu (succes) i wulgaryzmu (to suck – do dupy). W innym miejscu muzyk mówi, że chce być pierwszym, który „odkryje i odrzuci popularność, zanim się ona pojawi”. Tak czy inaczej z jego zapisków wyłania się niewesoły obraz człowieka uwikłanego w życie sztuczne i sterowane, przesycone codziennym zblazowaniem i nudą albo poddanego wykalkulowanym regułom rozrywki.
Ale w „Dziennikach” mówi się o jeszcze jednym wymiarze autentycznego przeżywania – o bólu i dręczącej piosenkarza chorobie. Najbardziej poruszającym fragmentem tych zapisków są bowiem wspomnienia z trasy koncertowej po Australii i Azji: „Znowu dostałem tych palących mdłości i zdecydowałem, że się zabiję, żeby tylko ten ból się skończył. Kupiłem spluwę, ale zamiast tego wybrałem narkotyki”.
Historia ta – mimo śmierci autora „Dzienników” – jest niedokończona. W 1991 i następnym roku artyście ponoć skradziono cztery notesy. Do dziś nie wiadomo, co się z nimi stało, niewykluczone więc, że za ileś lat wypłyną gdzieś na jakiejś aukcji i osiągną zawrotną cenę. Opowieść ta nie ma jednak zakończenia i z innego powodu: dopóki piosenki Nirvany będą słuchane – a nic nie wskazuje na razie, by miało być inaczej – do historii o liderze tej grupy dopisywane będą nowe rozdziały przez coraz to nowsze generacje jego fanów.

Powered by phpBB © 2001,2002 phpBB Group