Autor Wiadomość
misiek
PostWysłany: Pią 14:36, 22 Lip 2005    Temat postu: Wywiad z Chuckiem. Metal Hammer 1993

Schuldiner's Thoughts Patterns

Metal Hammer 1993
Katarzyna Krakowiak


Death w Polsce? W Zabrzu? W hali KWK "Makoszowy"? W naprędce skleconym cateringu? Cztery razy "tak", które umożliwiły ten SENSACYJNY wywiad z SENSACYJNYM Chuckiem Schuldinerem, poświęcony głównie SENSACYJNEJ płycie Death, nagranej w... w NOWYM składzie. Mój "połówek" stwierdził po Metalmanii, że jeśli jeszcze raz usłyszą imię Chuck, wyprowadzą się na drugi koniec świata. (Chuck!!! He, he, he...) No więc - chłopaki uważajcie bo to konkurencja nie do pobicia! A Wy dziewczyny, czytajcie, czytajcie, czytajcie..., a na pewno Wam się spodoba! Wywiad oczywiście...
Przepraszam, ale czy na pewno rozmawiam z właściwą osobą? Czy ta urocza istotka, która siedzi obok mnie, to ów schizofreniczny "monster", gwiżdżący na wszystko i wszystkich, a po drodze realizujący swoje księżycowe pomysły? Właściwie pisano nie raz, że Chuck - choć miewa odchyły, bywa miły (nawet wierszem pisano jak widać...), ale kto by tam wierzył w to, co piszą w gazetach? Tymczasem to, co widzę "własnoocznie", zupełnie nie zgadza się z postępowaniem Mr. Schuldinera w przeszłości. Szczera życzliwa twarz, z wielkimi, niebiesko-zielonymi oczami, w których błyszczą iskierki humoru. Odpowiada chętnie i obficie, nie robiąc uników przy kłopotliwych pytaniach. Nie odwraca wzroku, cały czas patrząc na mnie, jakby chciał wykluczyć najmniejsze podejrzenie o fałszowanie zeznań. Chodząca uczciwość!!! Na dodatek profesjonalna! Wyliczając nazwy lub nazwiska, Chuck pochyla się lekko w stronę dyktafonu i wymawia je bardzo wyraźnie. Nie muszę zadawać szczegółowych pytań. Wystarczają ogólniki, które lider Death rozszerza, udzielając dokładnie takich informacji które są mi potrzebne. Przy tym robi to tak naturalnie, ze mija dobra chwila zanim orientuję się, że... coś tu zaczyna śmierdzieć! Nie potrzebny mi materiał, który znajdzie się później we wszystkich możliwych pismach, radiach, telewizjach, i gdzieś tam jeszcze... Forsuję więc mój własny scenariusz, co Chuck przyjmuje bez mrugnięcia okiem. Żadnej zmiany w sposobie mówienia - poza tym, że częściej wtrąca przerywniki typu "you knoooooooow what I meeeeeaaaan?" (Ten jego śpiewny akcent! Greeeaaat!!!), wskazujące, iż teraz naprawdę zastanawia się nad odpowiedziami, a nie klepie rutynowe mowy. Co tu jest grane?! Jaki on właściwie jest?! Nagle łapię się na tym, że zupełnie straciłam ochotę na rozgryzanie tego faceta i dotarcie do sedna. Prawdziwego, a nie na pokaz. Jeżeli to bajer, przynajmniej na poziomie! Niech Chuck Schuldiner pozostanie takim, jakim chce być odbierany. Kropka! A nie, jeszcze obiecana rozmowa...


--------------------------------------------------------------------------------

Witamy... witamy... witamy... jesteś nareszcie!

Jak to mówią? Do trzech razy sztuka! Nie masz pojęcia, jak się cieszę, że tym razem się udało. A niewiele brakowało... Zepsuł się autobus. Na szczęście tuż koło hali, więc jakoś się dokulał.

To miło z jego strony. A co z poprzednimi dwoma razy?

Jeśli chodzi o tour z Kreatorem w 1990 r., faktycznie sam zawiniłem. Jeśli można tu w ogóle mówić o winie... Odszedłem od kapeli, ponieważ miałem osobiste problemy. Nie był to najlepszy czas na robienie zamieszania, szczególnie przed trasą, takich terminów nikt sobie nie wybiera, prawda? Coś się wali i koniec! Nie możesz temu "czemuś" powiedzieć - "Hej czy mogłobyś poczekać ze dwa miesiące... właśnie mam trasę po Europie". Chciałbym wszystkich przeprosić jeśli ma to w tej chwili jakieś znaczenie...

Na pewno ma i dobrze, że to robisz. Nie łatwo jest pogodzić życie prywatne z zawodowym, szczególnie w przypadku muzyka, lub artysty w ogóle. Czy potrafisz już sobie radzić z tego typu konfliktami?

W tej chwili odpowiadam twierdząco, ale wszyscy wiedzą, że życie potrafi wyciąć niezły numer...

Asekuranctwo, panie Schuldiner, asekuranctwo!!!

Nie tak szybko! Chodziło mi o to, że dawniej nie rozumiałem jak ważnym jest - przynajmniej dla mnie - rozdzielenie sfery prywatnej od zawodowej. Zaczęły na siebie zachodzić, a kiedy doszło do spiętrzenia konfliktu - pod wpływem problemów finansowych, wysiadłem! Teraz już wiem, że nie mogłem pozwolić, alb te dwa elementy mojej rzeczywistości oddziaływały na siebie. Prowadzę życie objazdowego artysty. Jest świetnie - jeżdżę po świecie, gram, ludziom się podoba. To jest O.K.! Ale przecież - tak naprawdę to nie jest "normalne" życie! Patrząc z pozycji przeciętnego człowieka - wręcz absurd...! "Normalne" życie czeka na mnie w domu! Relaks, spokój, luz... Moje zacisze, moje królestwo!

Słucham i nadziwić się nie mogę! Utrzymanie tej granicy jest prawie niewykonalne.

A jednak! Bardziej w sferze psychicznej, niż materialnie. Oczywiście, że będąc muzykiem, nie można od tego uciec. Myślisz o muzyce, komponujesz ją, ale w pewnym momencie mówisz dość! I wracasz do tej prawdziwej prywatności. Każdy ma swoje sposoby na jej zachowanie. Osobiście nie rozmawiam o moim "normalnym" życiu z nikim! Obojętne czy jest to dziennikarz, czy kumpel z autobusu, przemierzającego świat podczas tournee. Cenię je bardzo i chronię, jak tylko potrafię. Po skończeniu pracy znikam nie opowiadając się nikomu.

Brzmi sensownie. Trzeba by spróbować...

Nic nie jest trudne jeśli tego naprawdę chcesz.

Naprawdę chcieliśmy Cię zobaczyć z zeszłym roku z Pestilence. I co? Dlaczego odwołałeś trasę?!

Ależ ja niczego nie odwoływałem! Wytwórnia pokazała pazurki, zamiast pieniędzy. Nie jesteśmy milionerami, abyśmy mogli zafundować taką imprezę. Wiesz, ile kosztuje zorganizowanie takiej trasy? Mnóstwo zielonych!!! Nie stać nas na to, bo - jak wspominałem - nie jesteśmy bogaci. Nawet autobus, którym podróżujemy nie należy do nas. W tej chwili to nawet lepiej, gdyż nie będziemy musieli zapłacić za naprawę! Teraz już mówię poważnie: nie mogliśmy zrobić trasy bez pieniędzy, więc zwinęliśmy manatki i do domu!

Wy? Mówiono, że... Ty!

Pamiętaj, nigdy nie wierz w to, co "się mówi". Jeżeli nie porozmawiasz bezpośrednio z zainteresowanym nigdy nie dojdziesz prawdy.

Właśnie rozmawiam z "bezpośrednio zainteresowanym", czyż nie?

Zgadza się! A on mówi "my".

W porządku, skoro robimy już "lustrację", sprawdzę jeszcze jedną rzecz. Wszyscy z branży byli zgodni, że po takim numerze Chuck Schuldiner nigdy nie odzyska dawnej pozycji. Jak tego dokonałeś?

Z branży, mówisz? A wiesz, co w tej "branży" liczy się najbardziej? ZIE-LO-NE!!! W końcu ja to Death, a Death to... Death! Tak zwana "branża" nie pogardzi niczym, na czym można zarobić. Widać uznali, że Death nadaje się do tego. Oczywiście uznali nie bez mego udziału. Jak już mówiłem nic nie jest trudne...

"...jeśli tego naprawdę chcesz." Ostatecznie Death dotarł do Europy, nawet i tej naszej. Jak przebiegała trasa do tej pory?

Och, doskonale! Sale wyprzedane, dzieciaki pełne entuzjazmu. Tu i tam szwankowała organizacja, ale to dla nas nic nowego. Generalnie - jest ekstra.

Czy zauważasz jakieś różnice między reakcjami amerykańskiej publiczności, a europejskiej?

Raczej nie... Fani są wszędzie nieujarzmieni, entuzjastyczni, doceniają nasz trud. To najważniejsze! Różnice? Hm, może to, że w Europie piją więcej alkoholu. Dopóki nie pojawia się zagrożenie to ich sprawa.

To jeszcze jeden miejscowy akcent. Wyciągnęłam cię z sali, gdy właśnie kończył swój koncert Valdi Moder. Jak ci się podobała jego muzyka?

Nie poszłoby ci tak z tym "wyciąganiem", gdyby ów kolega nie zakończył koncertu. Później mieli grać Carcass, których znam na pamięć, więc... miałaś szczęście! A Valdi mnie oczarował. Mówię szczerze i zupełnie poważnie! Vardzo lubię twórczość bossów: Friedmana, Vai'a, Satrianiego... no wiesz, te klimaty. Twój rodak tworzy w ich stylu, a jednak coś odrębnego. Miło mnie Polska zaskoczyła w tym punkcie!

A mnie Stany Zjednoczone... tą opinią. Pewnie nie wiesz, że to był jego pierwszy duży występ?

Teraz już wiem. Tym bardziej doceniam. W tym chłopaku coś jest!

A propos: jest, czy też będzie, lub było... Co było pierwsze - Death, czy death?

Oczywiście, że death!!! W znaczeniu muzyki.

Eeeeeeeeeee, tu mnie rozczarowałeś! Dla wielu to problem jajka i kury, wiesz?

Żałuję, że tak uprościłem sprawę, ale nie mogę się mijać z prawdą. Kiedy zaczynałem - a było to prawie 10 lat temu - gatunek już istniał! Także kapele typu Possessed, czy Venom. Nie możemy przypisać sobie ojcostwa, choć, wierz mi, bardzo byśmy chcieli. Tak jak wielu... Choć uważam, być może, nie skromnie, że Death ma ogromne zasługi na tym polu. W pewnym momencie przejęliśmy ten wózek i popchnęliśmy go do przodu. Robimy to zresztą nadal, to znaczy podtrzymujemy death metal przy życiu, wnosząc doń coś nowego i istotnego. A, że trwa to od lat, być może młodsi słuchacze nie bardzo kojarzą relacje Death - death metal. Przepraszam! Death metal - death!

Jeśli nie przyznajecie się do ojcostwa może bardziej odpowiedni byłby tytuł ojców... chrzestnych?

Zawsze miło słuchać takie słowa!

Wiesz, co mnie zaskakuje? Ciągle używasz formy "my" nawet mówiąc o przeszłości: "nie możemy, chcielibyśmy, przyjęliśmy, popchnęliśmy, podtrzymujemy". Jacy "my"? Przecież Death to Chuck Schuldiner, a może nie?

Tak się mówi, co? Faktycznie mój czynny udział i wkład w twórczość zespołu jest największy. Tak było na każdym etapie. Jednak zwróć uwagę, że bez kolegów, a było ich wielu, niewiele bym zrobił. Dlatego zostawmy na boku Chucka! Death jest zespołem i basta.

Aktualnie w jakim składzie?

Nowym! Jak zwykle po nagraniu płyty. W sesji wzięli udział dwaj nowi muzycy to znaczy całkiem "nowy" w Death - Gene Hoglan (ex-Dark Angel) za garami i mniej "nowy", bo znany z promocji LP "Human" - Scott Karino (tu się chyba coś Chuckowi z lekka pomieszało... - przyp. Demogorgon). Skład uzupełniają dwie "stare" twarze - "stary" Steve (DiGiorgio - przyp. K.K.) i stary Chuck.

A płyta - jaka jest - "stara" czy "nowa"? W każdym razie i tak spóźniona.

Może najpierw o tym spóźnieniu... Album jest całkowicie, absolutnie i totalnie skończony. Nie mamy zamiaru zmieniać ani jednego dźwięku. A to, że początkową datę wydania przesunięto z 25.04. na 15.06., jest "zasługą" wytwórni. Mówię ci, największym źródłem kłopotów jest właśnie ta strona! Co do pierwszej części pytania - LP "Individual Thought Patterns", bo taki nosi tytuł, to absolutnie świeży produkt, pełen świeżych koncepcji i rozwiązań.

Znając Chucka Sch. już sam tytuł ma jakieś tajemniczo ukryte znaczenie. Mam rację?

Częściowo jako, że nie ma w nim nic tajemniczego, ale chciałbym rozszerzyć myśl, która mi przyświecała, gdy obdarzyłem płytę takim tytułem. Każdy myśli i ocenia po swojemu. Tworzy opinię - z założenia subiektywną, bo przecież nie mogą być inne, jeśli autorem jest konkretna jednostka. Są one bardziej i mniej prawdziwe. To zrozumiałe, jeśli mijanie się z prawdą wynika z błędu w sztuce, na przykład w przypadku opierania się na fałszywych danych, ale bez złych intencji. Tak, czy inaczej ludzie produkują potworne ilości fałszywych racji i kłamliwych opinii, które idąc w świat, przechodzą kolejne mutacje i szkodzą wszystkim dookoła coraz bardziej i bardziej... W ten sposób rozprzestrzeniają się kłamstwa, świństwa i krętactwa, a ich autorzy wpychają się butami w cudze życie. Kto im dał prawo?! Jeśli widzisz lub słyszysz coś takiego, odpowiedz po prostu: "Fuck off!!!" i odwróć się plecami. Taka jest myśl przewodnia zawarta w tytule. Poszczególne teksty traktują o korupcji, zakłamaniu, fałszywych "Bogach", naciąganiu zespołów przez wytwórnie, ect.

Czyli tradycyjnie żadnych potworów, krwi, walających się wnętrzności...?

Nie, to nie dla mnie! Piszę o rzeczach, które mogę zaobserwować w życiu, które są rzeczywiste i naprawdę, ale to naprawdę istnieją!

A moda? W tej chwili potwory i diabelstwo na fali. Co o tym sądzisz?

Sama muzyka może być w porządku, choć mnie osobiście nie rusza. Moim zdaniem wszystko gra, jeśli ktoś ma ochotę nagrać przerażającą płytę. Taki muzyczny horrorek. Dlaczego nie?! Ale widzisz, zbyt wiele zła związanego jest z tą muzyką. Nie mówię już o znęcaniu się nad zwierzętami, czy profanowaniu nagrobków. Rozpoczęły się ataki na ludzi, a tego nie można zignorować. Kłopoty Paradise Lost w Norwegii, bomba na gigu Deicide/Gorefest w Sztokholmie, próba podpalenia domu wokalisty Therion... Można by wyliczać. To zaczyna być niepokojące!

Skoro poleciłeś mi pytać "u źródła", wyjaśnijmy jeszcze jedno - czy to prawda, że nie zgodziłeś się na udział w trasie szwajcarskiego Samael, w obawie przed podobnymi incydentami?

Naprawdę nie jestem tak wszechwładnym jak o mnie mówią! Z tego co wiem, decyzja została podjęta przez promotora, lecz nie znam jej przesłanek. Podobno Samael to nie żadne świry, ale jeśli dzięki ich nieobecności uniknęliśmy kłopotów, lepiej, że tak się ułożyło. W końcu chodzi nie tylko o kapele, ale i setki fanów. Ludzi, a nie kotów, pamiętaj!

Wyjaśnienie przyjęte. Chciałabym jeszcze ponać twoje odczucia odnośnie LP "Individual...". O "Human" wyrażałeś się bardziej entuzjastycznie. Teraz trzymasz emocje na wodzy. Dlaczego?

Może jestem już innym człowiekiem? A może nie trzeba mi już takiej reklamy? Lub po prostu jestem zmęczony podróżą? W końcu przyjechaliśmy godzinę temu.

A przecież strzeliłeś sobie jogurcik dla kurażu?

Żartowałem! Tam gdzieś w środku mieści się cały wulkan entuzjazmu z napisem: "zarezerwowane dla najnowszej płyty".

Uściślijmy - dla każdej najnowszej, czy konkretnie dla LP "Individual..."?

Wybieram odpowiedź nr 2. "Individual..." to bardzo ważna dla mnie płyta. Bardzo głęboka znaczeniowo. Zaś muzycznie więcej niż "Human". Wiem, że jest dobra! Pozostaje nadzieja, że spodoba się potencjalnym słuchaczom.

Życzę ci... sorry! Wam tego!!! Ostatnie słowo...?

Przed egzekucją?!

Na zakończenie wywiadu.

Pamiętajcie - "Fuck Off" to jedyna na wszelkie pomówienie i plotki. Walczmy z tym. W imieniu kapeli dziękuję Wam za to, że nas doceniacie i wspieracie. Wielkie dzięki dla wszystkich!!!

Thanx, Chuck. Powodzenia!!!




Katarzyna Krakowiak

Powered by phpBB © 2001,2002 phpBB Group