† Forum o zespole Death †
Prosze o rejestracje. Najaktywniejszych czlonkow forum bede mianowal na moderatorow :)
FAQ
Szukaj
Rejestracja
Profil
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Zaloguj
Forum † Forum o zespole Death † Strona Główna
->
Nirvana
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje
HTML:
NIE
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie GMT
Skocz do:
Wybierz forum
Dyskografia- tu mozecie sie wypowiadac na temat albumow. Opinie itp.
----------------
Scream Bloody Gore ( 1987 r.)
Leprosy (1988 r. )
Spiritual Healing ( 1990 r.)
Human ( 1991 r.)
Individual Thought Patterns ( 1993 r. )
Symbolic ( 1995 r. )
The Sound Of Persevarance ( 1998 r. )
Live in Eindhoven ( 2001 r. )
Live In L.A (Death & Raw) ( 2001 r. )
Ankiety i Sondy
Chuck Shuldiner- tu mozecie pogadac o najlepszym wokaliscie na swiecie :)
----------------
Chuck Shuldiner
Tu mozecie pogadac o innych zespolach :D
----------------
Iron Maiden
Metallica
Nirvana
Inne
Biografia
----------------
Jak powstal Death?
REGULAMIN
----------------
Zasady oraz zakazy.
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
puszka
Wysłany: Pon 16:06, 25 Lip 2005
Temat postu: Wywiad z Kurtem
D: Nirvana stała się wielki, popularnym zespołem, lecz najważniejszą częścią je historii pozostaje muzyka. W twojej muzyce można znaleźć te proste lecz jakże potężne rockowe emocje, które umykają innym zespołom. Czy jesteś bardzo dumny z dokonań Nirvany?
KC: To ciekawe, co mówisz. Oczywiście odczuwam pewne zadowolenie z faktu, że jakaś tam liczba ludzi kupuje nasze płyty i przychodzi na nasze koncerty, lecz nic nie może równać się z przyjemnością płynącą ze słuchania zespołu grającego napisaną przeze mnie piosenkę. Nie mam tutaj na myśli radia ani MTV. Po prostu bardzo lubię grać te piosenki z dobrym perkusistą i basistą. Oprócz mojej żony i córeczki, nic w życiu nie sprawia mi większej przyjemności.Jestem niezwykle dumny z tego, co udało nam się razem osiągnąć. Nie wiem jednak jak długo będziemy jeszcze grać jako Nirvana bez radykalnej zmiany muzycznego kierunku. Mam mnóstwo pomysłów muzycznych i ambicji, które nie mają nic wspólnego z powszechnie uznanym szyldem "grunge", który od kilku lat wciskany jest na potęgę kupującej płyty publiczności. Zobaczymy czy uda mi się zrobić to co chcę, w ramach działalności Nirvany. Wiem też, że Krist i Dave mają swoje pomysły, które mogą nie pasować do kierunku obranego przez zespół. Wszyscy mamy już dość przypinanych nam etykietek. Nawet sobie nie wyobrażasz jak bardzo to ogranicza.
D: Dałeś wyraźnie do zrozumienia, że nie czujesz się dobrze w roli "gwiazdy rocka", lecz zamieszczone na "In Utero" utwory takie jak "Heart Shaped Box" i "Pennyroyal Tea" udowadniają, że czasami jesteś bardzo utalentowanym twórcą. Czasami musi ci być bardzo trudno. Czy proces pisania nowych utworów nadal sprawia ci przyjemność?
KC: Znacznie mniejsza, gdy myślę o nim jako o części moje pracy. Komponowanie nie jest pracą, to czysta ekspresja. Sesje zdjęciowe, wywiady- to one są prawdziwa pracą.
D: W czasie występów jesteś kłębkiem emocji. Czy w czasie wykonywania utworów odczuwasz na nowo delikatność i gniew zamknięte w swoich piosenkach?
KC: To bardzo trudne, gdyż delikatność i gniew zostają zamknięte w piosence w chwili, gdy powstaje. W pewnym sensie mogę więc już tylko odtworzyć uczucia za każdym razem, gdy gram i śpiewam jakiś utwór. Gdy ma się już pewne doświadczenie, przychodzi to łatwiej, ale wiąże się z pewnym oszustwem, gdyż nigdy nie można w pełni oddać głębi zamkniętej w utworze. Prawdziwe "występy" kryją w sobie element aktorstwa, którego zawsze próbowałem unikać.
D: Bardzo dziwnie musicie się czuć występując teraz w wielkich halach sportowych. Jak sobie radzisz z tłumami publiczności?
KC: O wiele lepiej niż kiedyś. Kiedy odnosiliśmy sukces, bardzo surowo podchodziłem do ludzi przychodzących na nasze koncerty. Każdą z osób poddawałem działaniu punk-rockowych idei. Nie mogłem pogodzić się z faktem, że przyciągamy tych samych ludzi, przeciwko którym wypowiadam się w większości moich utworów. Od tamtej pory jednak nauczyłem się akceptować ludzi takimi, jakimi są.Bez względu na to kim byli zanim przyszli na nasz koncert, mam przed sobą kilka godzin, by przekonać ich do mojego poglądu na świat. Nie chcę wcale nic im narzucać; dostałem tylko możliwość zaprezentowania swoich poglądów. I wychodzi na to, że do mnie zawsze należy ostatnie słowo.
D: Twoje utwory są bardzo złożone, lecz widać też wyraźnie, że bawi cię sama gra na gitarze elektrycznej. Czy ta gra jest dla ciebie przyjemnością czy też walką z tym instrumentem?
KC: To walka jest przyjemnością. Jestem zupełnie "antygitarowym" bohaterem- umiem tylko uderzać w struny. Pierwszy przyznam, że nie ma we mnie nic z wirtuoza. Nie potrafię grać tak jak Segovia. Ale najzabawniejsze jest to, że Segovia prawdopodobnie nie umiałby zagrać jak ja.
D: Czy po dołączeniu do zespołu Pata Smeara Twoje podejście do instrumentu bardzo się zmieniło? Czy łatwiej jest występować mając do pomocy drugiego gitarzystę?
KC: Współpraca z Patem układa się wspaniale od pierwszego dnia. Jest nie tylko jednym z moich najbliższych przyjaciół. Od razu znalazł dla siebie miejsce w naszej muzyce, nie wywołując przy tym na siłę żadnych poważnych zmian. Jakoś nie potrafię sobie wyobrazić siebie w roli drugiego Micka Jaggera, lecz dzięki Patowi mogę lepiej porozumiewać się z publicznością. Teraz więcej jest we mnie showmana- no nie tutaj chyba trochę przesadziłem. Powiedzmy, że dzięki Patowi, który troszczy się o rytm, ja mogę bardziej skoncentrować się na występie jako całości. Myślę, że to o 100% poprawiło jakość naszych koncertów.
D: Na albumie "In Utero" i w czasie koncertów grasz na gitarze potężne "anty-solowe" partie. Co przychodzi ci na myśl, gdy zbliża się pora na uwolnienie drzemiącej w gitarze bestii?
KC: Mniej niż mógłbyś sobie kiedykolwiek wyobrazić.
D: Krist I Dave bardzo pomagają ci w ożywieniu twoich utworów. Jak opisałbyś rolę każdego muzyka- także swoją - w tworzeniu brzmienia Nirvany?
KC: Ja potrafię sporo zdziałać kręcąc pokrętłami od wzmacniacza. Jednak nasze utwory zawdzięczają Swoją dynamikę Dave`owi. Krist wspaniale radzi sobie z utrzymaniem muzycznego kursu, a ja jestem tylko fokowym wokalistą znajdujący się gdzieś na pośrodku.
D: Co poza wywiadami najbardziej cię teraz w życiu denerwuje?
KC: Straszliwie długie rozstania z rodziną. Ludzie, którzy podają mi specjały francuskiej kuchni, podczas gdy ja mam ochotę tylko na makaron z serem. Ludzie , którzy widzieli we mnie kiedyś nieśmiałego chłopca, a teraz uważają mnie za niedostępnego gwiazdora. Czy wspomniałem już o wywiadach?
D: Album "Nevermind" bardzo zmienił twoje życie, lecz na pewno pomaga ci obecność Courtney i Frances Bean. Czy lubisz być częścią rodziny?
KC: To dla mnie najważniejsza rzecz na świecie. Granie muzyki jest tym co robię- moja rodzina jest tym czym jestem. Kiedy wszyscy zapomną już o Nirvanie, a ja będę brał udział w jakiejś wspominkowej trasie otwierając występy The Temptations i The Four Tops, Frances Bean nadal będzie moją córką, a Courtney moją żoną. To znaczy dla mnie najwięcej.
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by
phpBB
© 2001, 2002 phpBB Group
Arthur Theme
Regulamin