|
|
|
|
puszka
Dołączył: 22 Lip 2005
Posty: 13
Przeczytał: 0 tematów
|
|
|
|
|
|
Wysłany: Nie 17:14, 24 Lip 2005 Temat postu: List pożegnalny |
|
|
"List Pożegnalny"
5 kwietnia, najprawdopodobniej po południu lub wczesnym wieczorem, w domu przy 17I Lake Washington Houlevard w Seattle, Cobain zabarykadował się w pokoju na piętrze, położonym tuż nad garażem. Zażył sporą dawkę narkotyku, najprawdopodobniej heroiny i valium. Później wziął kartkę papieru i piórem z czerwonym atramentem i napisał list pożegnalny (adresowany do swego wyimaginowanego przyjaciela z dzieciństwa Body, w którym jednak ani raz nie odniósł się do planowanego samobójstwa. Courtney poszukiwała w tym czasie męża na ulicach Los Angeles. Lokalna gazeta muzyczna "The Rocket" poinformowała iż Nirvana rozpadła się, bowiem kierownictwo grupy poinformowało wcześniej o jej wycofaniu się ze słynnej trasy koncertowej "Lollapalooza". List brzmiał następująco ...
"Do Body"
Mówię do was językiem doświadczonego prostaka, który zdecydowanie wolałby być zniewieściałym, infantylnym, wiecznie nie zadowolonym typem. Dlatego też nie powinniście mieć problemów ze zrozumieniem tego listu. Wszystkie ostrzeżenia ze strony punk rocka w ciągu tych wszystkich lat, od czasu gdy po raz pierwszy zaznajomiłem się z tą tak zwaną etyką, związaną z niezależnością i z przyłączeniem się do społeczności okazały się jak najbardziej prawdziwe. Już od zbyt dawna obce jest mi podniecenie płynące ze słuchania i tworzenia muzyki. Od wielu lat towarzyszy mi poczucie winy, które trudno wyrazić słowami. Kiedy stoimy za sceną gasną światła i w ciemności rozlega się maniakalny wrzask tłumu, nie robi to na mnie takiego wrażenia jak na przykład na Freddiem Mercurym, który kochał uwielbienie mas i rozkoszował się nim. To coś, co bezgranicznie podziwiam i czego zazdroszczę innym. Chodzi mi o to że nie potrafię was oszukiwać. Nikogo z was. Nie byłoby in fair, ani w stosunku do was, ani wobec mnie samego. Najgorszą dla mnie zbrodnią byłoby oszukiwanie ludzi i udawanie, że doskonale się bawię i że sprawia mi to ogromną przyjemność. Czasami czuję że powinienem przed wyjściem na scenę włączać stoper. Próbowałem, naprawdę bardzo się starałem by móc to docenić i naprawdę tak jest Boże, uwierz mi, że tak naprawdę jest - ale to nie wystarcza. Doceniam fakt, że wywieraliśmy wpływ na mnóstwo osób i pozwalaliśmy się bawić wielu, wielu z nich. Jestem chyba jednak jednym z tych narcystycznych osobników, którzy potrafią docenić wartość pewnych rzeczy tylko wtedy, gdy ich już nie ma. Jestem zbyt wrażliwy. Muszę być lekko odrętwiały, by odzyskać entuzjazm, który odczuwałem jeszcze w dzieciństwie. W czasie naszych ostatnich trzech tras czułem się znacznie lepiej w towarzystwie wszystkich przyjaciół i fanów naszej muzyki, ale wciąż nie potrafię poradzić sobie z frastracją, poczuciem winy i empatią, którą odczuwam w stosunku do wszystkich ludzi. We wszystkich z nas drzemie dobro, a ja po prostu za bardzo kocham ludzi. Tak bardzo, że przez to odczuwam jeszcze większy smutek... jestem takim, mały, smutnym nie potrafiącym niczego docenić facetem. Jezu, człowieku! Dlaczego nie potrafisz po prostu się z tego cieszyć? Nie wiem ! Mam cudowną żonę, pełną ambicji i empatii... i córeczkę, która za bardzo przypomina mnie takiego, jakim kiedyś byłem. Pełna miłości i radości, całuje wszystkich, których poznaje, bo wszyscy są przecież dobrzy i nikt nie zrobi jej krzywdy. A to przeraża mnie tak bardzo, że niemal przestaję w ogóle funkcjonować. Nie mogę znieść myśli, że Frances może stać się kiedyś godnym pożałowania, dążącym do samo destrukcji death rockerem, jakim stałem się ja. Było mi dobrze, bardzo dobrze i jestem za to wdzięczny. Ale już w wieku siedmiu lat zacząłem odczuwać nienawiść w stosunku do ludzi w ogóle... tylko dlatego że tak łatwo przychodzi im okazywać innym empatię. Empatię! Chyba tylko dlatego, że kocham ludzi za bardzo i za bardzo ich żałuję. Dziękuję wam bardzo z głębi mojego płonącego, skręcającego się z bólu żołądka za wasze listy i troskę przejawianą w ciągu tych ostatnich lat. Jestem zbyt kapryśny, zwariowanym i ulegającym nastroją. Nie mam już w sobie ani trochę krzty pasji, więc pamiętajcie lepiej jest szybko wypalić się niż znikać powoli. Pokój, miłość, empatia.
Kurt Cobain
Frances i Courtney, zawsze będę z wami
Courtney nie poddawaj się. Żyj dalej
dla Frances
dla jej życia, które będzie o wiele szczęśliwsze
beze mnie...
Kocham was, kocham was!
Później umieścił list na kupce ziemi, którą wysypał z doniczki. Obok położył swe otwarte prawo jazdy. Wziął krzesło i usiadł na przeciw okna wychodzącego na pobliski park i spokojną okolicę zwaną Puget Sound. Zażył jeszcze jedną dawkę heroiny, po czym wycelował remingtona w stronę twarzy. Kciukiem dotknął spustu i nacisnął. Odstrzelił sobie praktycznie całą głowę. Miał 27 lat. Tyle samo co w chwili śmierci Jim Motrison, Jimi Hendrix i Janis Joplin.
Cztery dni później o godzinie 8.40, w wartej ponad milion dolarów posiadłości, do której Cobain'owie wprowadzili się w styczniu, pojawił się elektryk Gary Smith z lokalnej firmy Veca Electrical Company, by wykonać prace związane z zabezpieczeniem domu. I tak oto znaleziono zwłoki Kurta... Jednak niektórzy uważają, że przyczyną śmieci Kurta było morderstwo...
14 kwietnia ciało Kurta Cobaina zostało poddane kremacji. W wystawionym wówczas akcie zgonu w rubryce "zawód" wpisano; poeta, muzyk. Trzy najbliższe mu osoby - żona, matka i Novoselic zadecydowały, iż nie będzie miał oficjalnego grobu. Do dziś nie wiadomo, co stało się z prochami Kurta. Niektóre gazety amerykańskie sugerują, iż Love trzyma je w domu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|